Natknąłem się dziś w gazecie "Neue Freie Presse" z 1916 roku na nekrolog Osiasa Schmelza, z którego wynika, że zmarł w Wiedniu podczas leczenia sanatoryjnego 2 listopada 1916 roku w wieku 74 lat. Był prezesem firmy Schmelz & Reich w Bielsku, gdzie cieszył się ogólną sympatią i uznaniem za swój skromny i przyjazny charakter oraz wieloletnią aktywną działalność w dziedzinie pomocy humanitarnej. Działał w wielu stowarzyszeniach dobroczynnych, między innymi B-B Isr. Freitischverein, Chewra Kadischa. W latach osiemdziesiątych XIX w. zajmował się handlem drzewem w Oświęcimiu a potem w Wadowicach. Z żoną Bertą z domu Friedmann mieli kilkoro dzieci. Między innymi Emila, który ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Wiedeńskiego i córkę Martę, która zmarła 7 maja 1913 roku i pochowana jest obok ojca.
Na cmentarzu żydowskim w Bielsku-Białej zachował się fragment nagrobka Ozjasza Schmelza (zmarł ok. 1916) na którym znajduje się następująca inskrypcja: „Kamień świadkiem, obwieszczającym prawość człowieka. Niemądry to zwyczaj, z przesadą połączony. Wielu poszukuje sensu życia i staje przed nierozwiązalną zagadką. Stąd moja decyzja: Tylko moje usta niech oznajmiają, co we mnie było godne pochwały, nigdy obce. Mimo, że jako istota z krwi i kości błądziłem, Bóg dał mi serce czyste. Błądzenie moje było ludzkie – przesadzając, brałem wiele spraw zupełnie błahych za ważne i istotne. Pragnienia mego serca ziściły się tylko rzadko i w niewielkim zakresie. Wdzięczny za dobro, godziłem się, chwaląc Boga, także ze złem. Jaki był sens mego życia? Próbą odpowiedzi byłyby jałowe rozmyślania. U kresu swoich dni duch mój spodziewa się tam, u góry, zgłębić tajemnicę i uchylić zasłonę!”.